11.11. JUTRO, debiut na 10km. Mój PIERWSZY, zapewne niezapomniany i.... niedoszły.
Od początku mojej przerwy minęły już 3 miesiące.
Niby nie boli, ale jak zerwę tejpy, to znowu robi się stan zapalny.
Od ostatniej wizyty u specjalisty minęło prawie 5 tygodni, a jest lepiej niż zakładaliśmy na początku.
Dzisiaj zrobiłam trening, drugi po kontuzji.
Czuję się tak, jak dopiero zaczynałam. Jest ciężko. Trudno sobie poradzić z tym, że mój sezon nie powinien się skończyć tak szybko. Roztrenowanie powinno się zacząć 12.11, a nie we wrześniu. Powinno trwać ok 2 tygodni, a nie 3 miesiące.
Ominęły mnie 4 zawody.
Teraz nie wiem, czy wracać do startów. Boję się kontuzji, nie chcę powtórki. Wiem, że TO wyklucza mnie, z większości moich ambitnych planów. Wiem również, że i tak je będę próbować osiągnąć.
Na dzisiaj to tylko tyle. Zostawiam Was z tym filmikiem, który trzyma mnie jeszcze przy życiu
https://www.youtube.com/watch?v=c27d9tiWd6U
"Największym wojownikiem jest ten, kto pokonał samego siebie"
Konficjusz
jaka szczęśliwa na tym ostatnim zdjęciu!
OdpowiedzUsuńZawsze jak biegam to jestem szczęśliwa :D Nie zawsze to okazuję w taki sposób, ale w środku pękam z radości :)
UsuńSuper posty :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
crazy-agaa.blogspot.com
Dziękuję, z pewnością odwiedzę :)
Usuń