wtorek, 30 czerwca 2015

Śniadanie mistrza #1

Cześć! :)
Zacznę może od tematu posta, a potem będę pisać całą resztę. Jako, że jutro muszę wstać dosyć wcześnie - przed godziną 6:00, to przygotowałam sobie wieczorem śniadanie. Pierwsze co mi wpadło do głowy to śniadanie mistrzów lub śniadanie daje moc. Fakt, moje da na pewno moc, raz ze względu na ilość, a dwa - użyte składniki. Ale nie podoba mi się ten tytuł, więc padło na śniadanie mistrza. Mistrzem nie jestem, ale nazwa fajna :)) Generalnie to tak wygląda obecnie moje śniadanie na co dzień, wszytko poprzez zepsuty blender. Ale przejdźmy do składników:


Tak, jem tylko trawę <- jedna z moich ulubionych odpowiedzi :))

Postaram się iść od lewej strony od dołu ;)
-płatki owsiane
-daktyle
-czekolada gorzka 90%
-truskawki
-cynamon
-siemie lniane
-spirulina
-banan
-pestki dyni
-nasiona chia lub nasiona szałwii hiszpańskiej, jak kto woli
-amarantus eskapo.... nie wiem jak dalej leci
-zielone rodzynki
-wiórki kokosowe
-płatki jęczmienne
-karob
-konopie
-kandyzowane w ksylitolu płatki kokosowe, imbir i ananas
No i zapomniałam o mleku roślinnym (owsiane, migdałowe, z nasion konopi, ryżowe) więc zamiast tego użyłam jogurtu naturalnego.
Dodaję również orzechy, pestki, bakalie, owoce, warzywa, zależy na co mam ochotę i co mam :)
gotowe śniadanko :)

średnio wygląda, ale smakuje <3



Przejdźmy do dnia wczorajszego, poniedziałku.

Dzień spędziłam z koleżankami (Ania, Kasia, Iga, Patrycja) oraz psem Andżeja - Aslanem. Byłyśmy w parku nad naszą prawie czystą rzeczką i naszym cudnym pałacu, gdzie wisi taka fajne kartka (wyżej).





Aslan i część Kasi :D


Wieczorem był czas na trening! Razem z Igą miałyśmy wiele niespodzianek na trasie. Spotkałyśmy sporą grupę biegaczy, chwilę z nimi biegałyśmy i było generalnie fajnie :) Zrobiłyśmy ok 10,5-11km spokojnym tempem. Takie jak ostatnio jak sama biegałam i.... miałam średni puls w okolicy 141 uderzeń! Jak organizm się szybko uczy :D Pod koniec na ostatnich kilometrach dodałam sobie 6 interwałów po 20 sekund i miej więcej tyle samo przerwy, jako pierwsze interwały po kontuzji podeszłam luźno do tematu :) Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie biegłam! :D DEMON PRĘDKOŚCI :) potem rozciąganie i do domku :)

Dzisiaj - URODZINY IGI :D
Więc jeszcze raz chcę Ci życzyć wszystkie najlepszego, zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, wytrwałości w dążeniu do wszystkich celów <3 Sto lat!

Sto lattt <3 !!!


Potem spotkałyśmy się z Kają i Igą i udałyśmy się na spacer po naszej metropolii i parku książęcym.


Tylee gorzkiej czekolady <3 
Pozdrawiam mamę!
Tym czasem żegnam się z Wami :)

niedziela, 28 czerwca 2015

Galaretka bez żelatyny #Food

LIVE BY LIFE

Dzisiaj nie robiłam nic specjalnego. Generalnie odsypiam teraz rok szkolny, dzisiaj spałam ponad 10 godzin! Straaasznie dużo, ale czego można było się spodziewać po wielu zerwanych nocach...

Rano po śniadaniu wybrałam się na trening. Nie robiłam zdjęć, bo nie brałam telefonu. To miał być mój czas. Wzięłam ze sobą jedynie pulsometr. Zaplanowałam sobie wybieganie na pulsie nie większym niż 140 uderzeń/minutę. Przebiegłam w sumie ponad 8 kilometrów. To był ciężki trening. Praktycznie cały czas musiałam biec tak wolno... Chyba, czasami zdarza mi się szybciej chodzić. Puls i tak wyskakiwał ponad barierę i skutkowało to, jeszcze wolniejszym biegiem. Myślę, że średni puls miałam w okolicach 147... Za dużo. Widać, że źle prowadziłam swój trening. Zapomniałam dodać wytrzymałość. Biegałam strasznie nie ekonomiczne hahah :) Jeden kilometr robiłam w ok. 6:30 minuty. Podziwiam osoby, które są w stanie biec takim tempem, mnie nosiło. Mniej męczący dla mnie jest trening interwałowy. Wiem nad czym trzeba poświęcić dużo czasu.
Za chwilę lecę robić trening uzupełniający + rozciąganie. Teraz czas na przepis.

Galaretka bez żelatyny:

Jako, że w zwyczaju nie mam używania w kuchni sproszkowanych kopyt, kości i tak dalej, a odczuwałam bardzo silną chęć na galaretkę musiałam znaleźć coś innego. Zrobienie tego deseru nie jest trudne, ale wymaga użycia zagęstnika. Ja wybrałam agar. Są to sproszkowane krasnorosty wydobywane z wybrzeży Japonii, rzadziej z innych miejsc. Nie zmienia on smaku potrawy. Ostatnio przekonuję się do glonów. Najpierw spirulina, teraz agar :D Substancję tą możecie spotkać jako E406. I od razu piszę NIE KAŻDE E... JEST STRASZNE!!!

Jagody i truskawki <3

Do wykonania galaretki potrzebujemy:
-250g owoców i tyle samo wody lub sok owocowy.
-cukier, słodzik do smaku
-łyżeczka agaru

Jeżeli używacie tak jak ja owoców, a nie soku blendujemy owoce razem z wodą.

Następnie sok przelewamy do garnka, dodajemy cukier (ja dałam ok 1 łyżki cukru trzcinowego) i gotujemy.
Gdy mikstura się zagotuje dodajemy stopniowo agar cały czas mieszając. Zdejmujemy z ognia i przelewamy do salaterek. Galaretka jest gotowa gdy wystygnie -> jest już wtedy "ciałem stałym"
Galaretka truskawkowo-jagodowa <3



Smacznego!


sobota, 27 czerwca 2015

[TAG]: Czas dla siebie + CZAS

LIVE BY LIFE

Hej! Dzisiaj nie wydarzyło się u mnie nic nadzwyczajnego, dlatego przychodzę do Was z tagiem: Czas dla siebie. Nie odpowiem na wszystkie pytania, tylko część. Nie chcę, aby mój blog przeszedł na problem lakieru do paznokci lub świeczki. Mam teraz ponad dwa miesiące dla siebie. Trzeba naładować baterie, bo ten rok będzie strasznie pracowity! Pod względem szkoły i sportu. We wrześniu jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planami to mam zajęte już 3 weekendy na zawody! :D I to dosyć ważne. Na każdej imprezie będę wypluwać sobie płuca, walczyć o każdą setną. Teraz przejdźmy to tagu :)

1. Co oglądasz lub czytasz kiedy masz czas dla siebie?
Generalnie nie oglądam telewizji, jeżeli coś oglądam to są to filmiki na YouTube, głównie vlogi oraz filmy. Jednak wolę czytać niż oglądać, więc film musi mieć bardzo interesującą fabułę lub w przypadku 'poważniejszych' filmów, poruszać ciekawiący mnie problem.
Czytam głównie książki przygodowe, fantastykę, fantasy takie jak seria "GONE" czy "Życie, które znaliśmy". Również bardzo chętnie czytam biografie 'wielkich ludzi'. Na mojej półce nie brakuje lektur dla biegaczy - "Jedz i Biegaj", "Urodzeni Biegacze", "Bez ograniczeń" czy "Ukryta Siła". Jak zapewne wiecie z ostatniego postu obecnie czytam "Siłę Ambicji", póki co jest naprawdę ciekawa :) Uwielbiam lektury tego typu po dostaję po nich mega motywacyjnego kopa do działania :)

2.Coś do picia i jedzenia w chwilach relaksu?
Jeżeli chcę się zrelaksować to wyciskam świeży sok z owoców, robię owocowo-warzywnego szejka z wodą lub mlekiem roślinnym, albo w zimny wieczór robię genialną czekoladę z daktyli <3 Do jedzenia zazwyczaj jak to na mnie przystało biorę sporą ilość warzyw, czasem owoców. Równie często można u mnie spotkać bakalie i orzechy.

3.Czy kiedykolwiek spędziłaś swój wolny czas poza domem?

Oczywiście! Większość mojego czasu poświęcam na uprawianie sportów, które odstresowują, relaksują i napełniają mnie pozytywną energią. To jest jak zjedzenie ogromnego endorfinowego ciastka! Biegacze kochają ciastki :D

4.Czy kiedykolwiek poszłabyś do kina sama?
Byłam chyba raz lub dwa sama w kinie i jakoś nie stanowiło to dla mnie problemu :) Fakt, że siedzenie i oglądanie reklam było strasznie nudne, ale trwało to może z 15 minut, da się znieść :)

5.Dodaj coś od siebie, co robisz jeszcze podczas czasu dla siebie?
Skoro to jest czas dla mnie, to staram się wyciszyć, pomyśleć o sobie, o tym co robiłam, co robię i co będę robić. Muszę ustalić wtedy plan działania, który doprowadzi mnie do celu. Staram się chociaż chwilę pobyć w samotności. Teraz- podczas wakacji, muszę wrócić do medytacji, bo ona strasznie na mnie dobrze działa i pozwala żyć w harmonii z ciałem.


CZAS

W ten oto sposób z 10 pytań w Tagu zrobiłam 5. Ale to jeszcze nie koniec. Jako, że dzisiaj mówię o czasie, to pociągnę ten temat trochę dalej. Ostatnio natknęłam się na parę obrazków. Miałam zrobić o nich osobny post. Jeden z nich w ciekawy sposób obrazuje pojęcie czasu. Zobaczcie sami.



Zachęcam do podzielenia się swoją opinią na temat obrazu w komentarzu. :)

piątek, 26 czerwca 2015

Koniec roku szkolnego

LIVE BY LIFE

Cześć!
Wczoraj nie dodałam posta, bo wróciłam dosyć późno z treningu, nie miałam siły, a do zrobienia miałam jeszcze parę rzeczy.

Czwartek, 25.06.
Trzy miesiące do urodzin :)

Pojechałam do szkoły na 8:00 już z przyzwyczajenia. Zapomniałam, że nie mam dodatkowej biologii na pierwszej lekcji. Miałam więc godzinę wolną. Gdy zaczęły się "lekcje", weszliśmy do klasy razem z równoległą klasą B. Włączyliśmy jakiś nudny film, który nikogo specjalnie nie interesował i spędzaliśmy czas na gadaniu, graniu w karty i na telefonach, niektórzy zajęli się 'tradycyjnymi' sposobami spędzania czasu -> czytanie. Polecam artykuł o 100 faktach na temat ciała ze Świata Wiedzy. Potem razem z 2 koleżankami poszłyśmy na projekty unijne i testowałyśmy program o wyborach zawodów. Wyszło mi, że najbliżej spośród dostępnych tam zawodów pasuje mi technik optyk lub rolnik. Taaak... Ze szkoły wyszłam kilka minut po godzinie 10:30. Tyle lekcji to ja rozumiem! Gdy wróciłam do domu poszłam na część drugą poszukiwania ubrań na zakończenie. Dopiero w ostatnim sklepie coś kupiłam.... Masakra, chcę wydać pieniądze, a nie mam gdzie :p Ok 16:00 udałam się razem z moją mamą na zakończenie roku do jej szkoły. Generalnie 'fabuła' naszego przedstawienia była lepsza, ale pod wrażeniem byłam jeśli chodzi o mikrofony. Wszystkie działały! I na dodatek mieli mikrofony ściągające. U nas jak działa czasem jeden to jest super. Następnie zrobiłam kwiatki na zakończenie dla nauczycieli.
O 19:30 spotkałam się z Igą na trening. Udałyśmy się na trochę dłuższą od moich poprzednich treningów trasę. Zrobiłyśmy ok 6-7km spokojnym tempem, na koniec był trochę mocniejszy akcent. Wracamy do formy :D Po bieganiu chwila na tak zwane schłodzenie, pozwalająca na dojście organizmowi do siebie. Oczywiście rozciąganko. Mina ludzi, którzy byli w parku była zabójcza :p Serio? Nikt nie widział kiedyś dwóch dziewczyn, które się rozciągają? No i potem trochę marszu. Dopiero po 21 wróciłam do domu :D Jak ja lubię takie treningi :)

Piątek, 26.06.
Koniec roku szkolnego!

Ponownie w szkole byłam na godzinę 8:00, tym razem ze względu na chęć spędzenia czasu z ludźmi, z którymi przyjaźnie się tylko przez szkołę. Przed 9:00 poszliśmy jak to przystało na katolicką szkołę- do kościoła. Czas ten poświęcony był rozmową pomiędzy sobą i robieniu głupich rzeczy. Potem na salę gimnastyczną, wręczenie nagród dla 'wzorowych'. Dostałam 2 książki. Pierwsza za wyniki w nauce, a druga za czytelnictwo. Szkoda, że zawsze trafiam na takie nudne nagrody... Potem parę nagród specjalnych oraz nagrody dla sportowców - kieliszki wykonane z plastiku, szczerze to nigdy nie widziałam takiego miniaturowego pucharu :p Ostatnią stacją w tej szkole była klasa, w której otrzymałam świadectwo, oczywiście z wyróżnieniem. Potem szybka akcja jedziemy do domu, jednak przez straszną 'duchotę' w autobusie wysiadłam razem z Elą na następnym przystanku. Haha :) Poszłyśmy na miasto, potem do mojej herbaciarni. Kupiłam parę rzeczy no i oczywiście lody :D Tym razem bakaliowe <3 Mmmmm <3 Po lodach poszłam sprawić sobie prezent - również książka, ale taka, którą ja lubię. Padło na Siłę Ambicji. Dzisiaj pewnie zacznę czytać :D Potem szybki powrót do domu i kolejne wyjście ze znajomymi z podstawówki. Poszłyśmy do koktajle :) Następnie kolejne lody :p Cały dzień na lodach hahah :p Potem spontaniczna decyzja o ognisku :p Dołączyły do nas kolejne osoby. Ok 20:00 zaczęłam wracać do domu, ale dopiero po 21 byłam w domu, jeszcze nigdy nie zajęło mi tyle czasu dojście do domu! :)

Teraz czas na fotorelację z tych dwóch dni:
Taakie badyle :) 

Tam, gdzie się zatrzymuje czas.


Taka ze mnie akrobatka, potrafię aż koślawy mostek!

Taki stajl :)

Tyle wygrać!

Looody <3

Jakaś książka odpowiednia dla mnie :)

Małe zakupy ^^

Spontaniczna akcja - most. 

Widać, że ja to byłam :D

Zdjęcie z ukrycia number 1

Zdjęcie z ukrycia number two. 

Motor <3 Pikny <3 Ja mniej, ale on piękny <3 


Wolicie tekst przeplatany zdjęciami, czy fotorelacje na koniec?

Na koniec cytat, taki mój pomysł z ostatniej chwili. Do jutra!

środa, 24 czerwca 2015

Dzień sportu

LIVE BY LIFE





Jak zawsze w ostatni tydzień szkoły, nauczyciele nudzą się i wymyślają różne zajęcia do zajmowania nam czasu. Dzisiaj mieliśmy dzień sportu. Każdy powinien wybrać sobie zajęcia. Do wyboru była piłka nożna, siatkówka, koszykówka, rowery, nordic walking, zumba i bieganie, na które miałam iść. Szczerze to żałuję, że nie poszłam, ehh... miałabym dzisiaj 2 treningi biegowe, fajnie byłoby. Za rok, może i wcześniej, np. na 7 listopada - dzień biegaczy.
Po dniu sportu poszłam razem z Mają na super fajne deserki, normalnie odpuściłabym sobie kolejne kalorie, ale czego się nie robi dla Majki! Szczególnie, że to ostatni rok razem w szkole. :(



Deserki!
Następnie nasz czteroosobowy team poszedł do DeFacto. Było bardzo śmiesznie :D


Taki ze mnie artysta, góra hajsu :)
Potem dziewczyny odprowadziły mnie na autobus, posiedziałam trochę w domku. Która godzina? Czas na trening. Rozpoczęła się moja przebieżka po obecnie mega zielonym parku. Przebiegłam ok 4km, wolniej niż wczoraj, ale nadal za szybko. Jest dobrze. Strasznie mi tego brakowało :)



Potem do domu. Ale jak szybko doszłam, tak szybko musiałam wyjść. Moja mama stwierdziła, że na koniec roku mam wyglądać jak człowiek. Wycieczka po praktycznie wszystkich sklepach I tak nic nie kupiłyśmy. Nie znoszę zakupów!



Następnie czas na kolejny trening, tym razem rower. Pojechałam tą trasą, którą biegam, ale kilka razy. Też mi go brakowało, chociaż nie za bardzo przepadam za rowerkiem. Generalnie było całkiem ok.
Jutro raczej wolne, pewnie pójdę na jakiś spacerek, albo popedaować troszkę.




Men Expert dochodzi do skutku! :D

wtorek, 23 czerwca 2015

Wielki powrót do biegania!

Profeszszionall foto, pozdrawiam mój palec. 

LIVE BY LIFE


Cześć!
Zaczęłam jakoś regularnie pisać, zobaczymy na jak długo.
Po strasznie nudnych 4 lekcjach (tak! ja mówię, że biologia była nudna!), no może nie licząc fizyki, a raczej chemii -> bajka o Czarnobylu, podjęłam decyzję razem z moim Andżeyjem (dla nie wtajemniczonych jest to Anka :)) ), żebyśmy poszłyśmy na 'wagary na legalu'. Oznaczało to opuszczenie terenu szkoły i wędrówkę do domu dzięki przedstawionemu zwolnieniu.  Jako, że w domku byłam jakoś po 13 wbiłam się w moje getry, koszulkę techniczną i pierwsze buty do biegania - Asicsy Gel ..... ciągu dalszego nie pamiętam. Mega zaamortyzowany model, posiadający z 12mm równicy w dropie. Generalnie to nie biegam już w nich, dostały emeryturę po miej więcej 450km, ale nie nie są rekordzistami. Moje freeruny mają ok 600 km przebiegu. :D
Dzisiejszy trening, a raczej krótkie rozbieganko zajęło mi 20 parę minut łącznie z rozgrzewkę. Przebiegłam z 3km, takim fajnym tempem, myślę, że ok 4:30/km. Zaczęłam za szybko. Od następnego treningu zwalniam. Do końca tego tygodnia biegam własnie takie krótkie treningi, od przyszłego stopniowo wydłużam dystans i zaczynam się bawić w narastające tempo. Może wkradnie się jakiś interwał?
Tak mało potrzeba mi było do szczęścia. Nie całe pół godziny. Wszystko było jak miało być. Biegłam spokojnie, lekko, płynnie. To dało mi szybkość. Tylko poniósł mnie "demon prędkości". Co nie było rozsądne biorąc po uwagę, że jestem "świeżo" po kontuzji. Mimo ogromnej energii, siły i chęci do wbiegnięcia na kolejną pętlę wróciłam spokojnym truchtem do domu. Tam czekało mnie rozciąganie i wcierki.

Potem padało przez dalszą część dnia, gdy się przejaśniło poszłam do taty zostawić prezent-niespodziankę. Oczywiście jak wyszłam to zaczęło padać... Jakoś mi się nie śpieszyło, bo z cukru nie jestem, ale moje ciasto już tak. Jakoś przeżyło, lukier plastyczny nie spłynął. Git. Wieczorem wyszło słońce i miałam fajny widok z okna - podwójną tęczę :))



W tle moja wieża! We wrześniu kolejne zawody! Trzeba będzie bronić tytułu!


Jutro znowu biegam, tym razem wieczorem. Chętni? W czwartek pewnie wolne, chociaż może i potruchtam coś. Się zobaczy :)

Paa :)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Weekend z Igą #1 part2

LIVE BY LIFE


Ehhh.... nie ma to jak zakuwać przez tydzień i dostać 3... Nie komentujmy, dowód na to, że nie jestem i NIE BĘDĘ historykiem. Haha kiedyś chciałam iść na prawo, jednak pierwsza myśl jest najlepsza - w tym przypadku jest to medycyna. Na podsumowanie roku szkolnego przyjdzie jeszcze czas, ale mimo dosyć dobrych ocen nie jestem z siebie zadowolona, mogło być lepiej.



Nasze cudne zakupy w Lajdlu :D
Wczoraj (niedziela) spędzałam drugą część weekendu z Igą. Zaczęło się od hopania na trampolinie, która dała mi ostateczne potwierdzenie, że wracamy do biegania. Powoli, ale wracamy. Mam nadzieję, że do 3 tygodni wrócę do formy. Później poszłyśmy na otwarcie nowej restauracji, teraz to chyba będzie moja ulubiona rest. w tej dziurze :)) Restauracja nazywa się Be Fit i odbył się wczoraj bieg. Oczywiście miałam biec i tam i w Wulkanach, ale jak widać sprawy się pokrzyżowały. Szkoda, bo mogło być fajnie :) Uwielbiam biegać! Pomyśleć, że kiedyś nie znosiłam... Tak blisko jest od nienawiści do miłości :) Potem poszłyśmy na mniej zdrowe jedzenie, trzeba przecież mieć jakiś cel jak się zacznie biegać - moim będzie powrót do wagi startowej, tak. Następnie posiedziałyśmy trochę na Skate Parku i nasz weekend się skończył. Strasznie dziwnie się czułam nie robiąc nic związanego ze szkołą w niedzielę. Zawsze się uczyłam, a tu miałam woooolne! :D


Koktajle :)


Dzisiaj poniedziałeczek w szkole.... Już na początku mój dobry humor się zepsuł, czytaj historia. Ale i tak ona mi na nic, przynajmniej poprawiłam sobie humorek na chemii :) Po nudnych lekcjach - nic nie robimy, czasem gramy w jakieś gry, karty, piszemy sobie po podręcznikach głupie rzeczy i inne marnujące czas bzdety podjęliśmy decyzję o pójściu na wagary z 3 lekcji, na których pewnie się tyleee działo. Równoległe klasy też poszły w całości, tylko nasza jakże zgrana klasa musiała mieć swoje humorki i parę osób zostało w szkole. Życzę nam wszystkim powodzenia jutro podczas zajęć z Panią Dyrektor. Bez pozdrowień. Fajnie jest wyjść ze szkoły o 12:25 :)
Jakbym mogła zapomnieć! Przecież była dzisiaj próba alarmu przeciw pożarowego.
Dzwoni pierwszy dzwonek wszyscy: PRZERWA!!!
Dzwoni drugi: Jeszcze jeden i pożar!
Trzeci: Ahahahah :p Pożar! :D
Oczywiście powinniśmy pobiec z dzidą na boisko, tylko mamy jeden error- boisko jest centralnie pod szkołą, to idziemy pod kościół. Musiałam złamać regulamin i zabrać ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy -> plecak + bluza. Przecież nie będę marznąć, a spod kościoła mam bliżej na autobus, zdarza mi się czasem myśleć :)



Później to obijałam się w domu, bardzo dużo czasu poświęciłam na mój prezent na dzień ojca, nie wyszło, ale dobrze się bawiłam :) zepsułam lukier plastyczny..... ehhh :P
Do napisania!

sobota, 20 czerwca 2015

Weekend z Igą #1 part1

LIVE BY LIFE




Na ten weekend Iga wykupiła mnie w opcji Last Minute. Jako, że strasznie czuję  się z faktem, że to koniec roku szkolnego, ktoś musi umilać mi czas.

Jako, że bardzo lubimy swojskie klimaty naszą uwagę przyciągnęło prymitywne nawoływanie ludu oraz ich afrykańskie rytmy. Całkiem spontanicznie zawitałyśmy na festyn w nienawidzonej przeze mnie szkole PSP nr 2. Po za infrastrukturą, która nie zmieniła się od kilku lat było całkiem przyjemnie. Zakupiłyśmy ciasto za 2 zł, zagrałyśmy w miejscowej loterii,w której kupiłam szalone dwa losy, następnie kolejne ciasto za cały 1 polski złociszcz.I robiłyśmy wiele innych rzeczy. W programie było podrywanie mojego kuzynka jak to określił jakiś złamas, rzucanie samolotów, kwiatków, statków albo po prostu kartek do mega czystej rzeki. Jak to czasem mi się zdarza mieć szczęście, szczególnie w głupich sytuacjach podczas tego głównego losowania wygrałam.... Tylko nie mogę wygrać czegoś co mi się przyda. Tym razem było to legowisko dla pieseła. Ajne katarsztrofe. Trzeba opchnąć na OLX, jacyś chętni? Jest bardzo miękkie, przetestowałam na własnej skórze, w bardzo wrażliwym miejscu. Polecam, Weronika "Chodakowaska".

Jak zwykle nie mogło się obejść bez jedzenia. I jak to trzymać wagę startową? Się wybiega.
Potem tworzyłyśmy własne ciastkałki. Ciastki, ciasti i ciastki. Ciężkie życie biegacza, tego kontuzjowanego jeszcze gorsze. Wracam do biegania. Powoli, ale wracam. Trzeba trenować, bo Men Expert we wrześniu.

Po drodze spotkało nas wiele fajnych "przygód", lepiej o nich tutaj nie wspominać.
Jutro co się zrobi, to się pomyśli.
FOTORELACJA:


"Podryw" kuzyna.

Ciastkałka. To co biegacze kochają najbardziej <3.

Nie ma to jak selfie w PSP 2

Logo firmy

Jajko. Kto wie o co chodzi?

Pożywienie godne Nobla.

Quorter pipe nie będzie mi już straszny!


czwartek, 18 czerwca 2015

[TAG]: 15 pytań o szkole

LIVE BY LIFE



Jako, że zbliża się koniec roku to na miłe pożegnanie tego roku szkolnego przygotowałam tag na temat tak zwanego "drugiego domu", którym ponoć jest szkoła. Mi osobiście został do zaliczenia tylko sprawdzian z historii, który piszę jutro. Potem jeszcze niby 2 dni nauki, jakiś dzień sportu i "dzień gospodarczy". Ale przejdźmy do tagu.

1. O której wstajesz do szkoły?
W ciągu roku wstawałam zazwyczaj o 6:00, zdarzało się mi parę razy wstać o 6:15-6:20, ale to jest naprawdę "szalone". Gdy jest potrzeba (nauka, poranny trening) jestem w stanie wstać odpowiednio szybciej.

2.Ulubiony nauczyciel?

LISEL. Bez dyskusji. Lubię tez innych nauczycieli, jakoś nie mam takiego znienawidzonego, jednych lubię bardziej innych mniej. O ile nauczyciel dobrze tłumaczy, ciekawie prowadzi lekcje, jest miły i jest w stanie czegoś nauczyć to bardzo mi odpowiada :))

3.Z jakiego przedmiotu jesteś najlepsza?
Mam dosyć dobre ocenki z biologii, z matmy i chemii też jakoś sobie radzę, jeżeli nie popełniam głupich błędów (jak to zwykle ja) to mam bardzo dobre oceny.

4.Plecak czy torba?
Plecak, zdecydowanie. Kiedyś miałam torbę, ale nadmiar książek sprawia, że jest to po prostu niewygodne. Choć ja i tak mam połowę książek w szafce, ale dla dobra mojego kręgosłupa wybieram plecak.


5.Czy malujesz się do szkoły?
Nie wiem czy to co ja robię można nazwać makijażem.



6.Jak jesteś zazwyczaj ubrana do szkoły?
Spodnie + t-shirt,
lub w jakąś sukienkę czasem wchodzę hahah :))

7.Co jesz w szkole?
Jak to na mnie przystało to jem różne dziwne rzeczy. Jadłam wszelkiego rodzaju sałatki, budynie lniane, owsianki, amarantusy, twarogi, tapiokę i tak dalej. Obecnie stanęło na 2 bananach i wodzie :)) LENISTWO!

8.Przedmiot, z którego jesteś słaba?
Jakbym się uczyła to byłaby pewnie ze wszystkiego na normalnym poziomie. Generalnie to największy problem dla mnie stanowi historia (nie potrafię się tego uczyć) i niemiecki (nie chce mi się tego uczyć, metody nauczania do mnie nie przemawiają).

9.Czym jeździsz do szkoły?
Najpierw idę na przystanek. Nie mam daleko, jakieś 3 minuty drogi na najbliższy, zdarza się, że idę 2-3 przystanki dalej, bo mam trochę czasu. Potem jakieś pół godziny w autobusie i z 800m pieszo do szkoły.

10.Zmieniasz buty w szkole?
Niby jest regulamin i to sprawdzają, ale jak ktoś lata przez cały rok w adidasach to niezbyt to widać. Zmieniam tylko jak jest zima i bardzo widać, że takich butów nikt nie nosi do szkoły :)

11.Czy lubisz ćwiczyć na wfie?
Lubię sport, ale nie wf. Gramy głównie (a właściwie to praktycznie) w siatkę, której nie cierpię. Ostatnio zaczęli biegać, ale oczywiście wtedy kiedy ja mam kontuzję... W podstawówce uwielbiałam wf, bo był bardzo dobrze prowadzony i ciekawy, ale teraz to nie komentuję tego co tam się dzieje.

12.Jak się czujesz w swojej szkole?
Generalnie to za szkołą nie przepadam, ale lubię część osób i gdyby nie oni to nie mam pojęcia co bym zrobiła. Zresztą co miałabym robić w domu przez tyle czasu, jakbym nie chodziła do szkoły? :)



13.Czy w zeszłym roku miałaś świadectwo z czerwonym paskiem?
Tak, zawsze miałam pasek na świadectwie.

14.Masz w szkole grupę osób, z którymi się zadajesz czy rozmawiasz z każdym?
Znam parę osób i rozmawiamy ze sobą, ale rozmawiam też z innymi, chociażby z "grzeczności".

15. Nosisz dodatki (np. bransoletki) do szkoły?
Jeżeli gumka do włosów na nadgarstku się liczy to tak. Kolczyków nie noszę, bo nie ma cierpliwości, aby zdejmować je później, a jakieś ustrojstwa wiszące na szyi mnie wkurzają. O tych na palcach nie wspominam. A i kiedyś zegarek nosiłam do szkoły jak miałam treningi z WOPRu po szkole :))

No to na tyle :) Do napisania!

środa, 17 czerwca 2015

Śmierć na sali

LIVE BY LIFE



Od ostatniego posta nic się u mnie specjalnego nie działo. Codziennie wstaję po godzinie 5, zazwyczaj jest to 5:15 lub 5:20 robię to co mam zrobić i się uczę do miej więcej 7:00. Później szybka akcja autobus i jedziemy do szkoły.... Lekcje codziennie zaczynam o 8:00, to znaczy mam 2 razy na 8:55, ale rano mam zajęcia fakultatywne. Szkołę kończę najwcześniej o 15:20. Dwa razy w tygodniu zostaję do 16.15, kto wymyślił tak późno lekcje?! Zdarza się, że muszę zostać dłużej. Kiedyś wracałam do domu po 21. Porażka. Potem daję sobie trochę czasu wolnego i znowu się uczę... Idę spać po 23,24. Różnie z tym bywa. Nie mogę się doczekać wakacji, choć mam dość ambitne plany na nie jeżeli chodzi o naukę, ale i tak wyczekuję na nie.

ŚMIERĆ NA SALI
Wiem, temat tego postu może wydawać się trochę dziwny, ale właśnie o to chodziło mi: śmierć na sali, konkretniej sali gimnastycznej, która pełniła rolę "teatru" . Dzisiaj robiliśmy przedstawienie na pożegnanie 3 klas gimnazjum. Tematem był Sąd Ostateczny. Osądzaliśmy dusz (absolwentów), było sporo śmiechu. Ja miałam jedną z ważniejszych ról, choć nie najważniejszych. Byłam śmiercią. Pierwszy raz w tej szkole byłam zaangażowana w jakiś "apel". Nie powiem, że było łatwo, bo nawet wczoraj na próbach szło nam beznadziejnie. Zaplecze muzyczne, scenografia, ruch sceniczny i tak dalej było do bani. Dzisiaj wyszło nam to całkiem przyzwoicie. Fakt, zapomniałam tekstu z 2 razy, ale jakoś z tego wybrnęłam, ponoć nawet nie było słychać.