sobota, 26 grudnia 2015

Zmykam bloga

Zamykam
bloga, kanał na YouTube, Instagrama (tak! ja go posiadam!) zostawiam facebooka i na razie snapa.
Powód? Czasem trzeba coś skończyć, aby móc zacząć noś nowego.
Blog na razie zostanie w "sieci", będzie krążyć. Może kiedyś tu wrócę, kto wie? Na razie was zostawiam, życzę Wam spóźnionych wesołych świąt i szczęśliwego, owocnego nowego roku.

XX

sobota, 14 listopada 2015

Unstoppable 2015



Zapraszam na zwiastun mojego filmu "Unstoppable 2015". Premiera odbędzie się 31.12. 2015 roku o godzinie 18:00. 

wtorek, 10 listopada 2015

Wszystko co miałam w planie



10.11. WOLNE, znaczy zaczynamy się ładować węglami.
11.11. JUTRO, debiut na 10km. Mój PIERWSZY, zapewne niezapomniany i.... niedoszły.



Od początku mojej przerwy minęły już 3 miesiące.
Niby nie boli, ale jak zerwę tejpy, to znowu robi się stan zapalny.
Od ostatniej wizyty u specjalisty minęło prawie 5 tygodni, a jest lepiej niż zakładaliśmy na początku.
Dzisiaj zrobiłam trening, drugi po kontuzji.
Czuję się tak, jak dopiero zaczynałam. Jest ciężko. Trudno sobie poradzić z tym, że mój sezon nie powinien się skończyć tak szybko. Roztrenowanie powinno się zacząć 12.11, a nie we wrześniu. Powinno trwać ok 2 tygodni, a nie 3 miesiące.
Ominęły mnie 4 zawody.



Teraz nie wiem, czy wracać do startów. Boję się kontuzji, nie chcę powtórki. Wiem, że TO wyklucza mnie, z większości moich ambitnych planów. Wiem również, że i tak je będę próbować osiągnąć.
Na dzisiaj to tylko tyle. Zostawiam Was z tym filmikiem, który trzyma mnie jeszcze przy życiu
https://www.youtube.com/watch?v=c27d9tiWd6U

"Największym wojownikiem jest ten, kto pokonał samego siebie"

                                                                                                                            Konficjusz 

poniedziałek, 2 listopada 2015

Sesja

W Halloweenowy poranek razem z Anną wybrałyśmy się na "sesję". Pogoda miała być wprost idealna, świecące słońce od godziny 7:00, więc wybór godziny był prosty. Jednak zamiast słońca spotkała nas mgła, mimo tego, że przesunęłyśmy zdjęcia o godzinę. Efekt wyszedł dosyć ciekawy, sami spójrzcie:



















Wiem, że modelką nie zostaną (te marzenia z przedszkola :( ) Na koniec moje ulubione zdjęcia:


.

Co o nich sądzicie? :)

sobota, 24 października 2015

szara codzienność

Cześć!
Dawno mnie tutaj nie było, w sumie nie mam nawet o czym piać.
Rok szkolny się zaczął, mam całkiem fajny plan lekcji. Codziennie na 8:00 i mam raz do 15:15, a resztę do 16:05. Ten rok jest dla mnie wyjątkowo ważny. MUSZĘ mieć dobre oceny. MUSZĘ napisać wszystkie testy na przynajmniej 80% (życzcie mi powodzenia z historią i gramatyką na polskim). Od wyników głupiego egzaminu zależy to co ze mną dalej będzie. Bezsens. Staram się codziennie uczyć trochę biologii i chemii, przeliczyć parę zadań z matmy oraz poszerzyć moje słownictwo w języku angielskim. Póki co mam całkiem dobre oceny, rewelacji nie ma, ale mogło być gorzej.
W dalszym ciągu nie robię nic. Kontuzja uniemożliwiła mi nawet wychodzenie na spacery (nie licząc mojej 3 dniowej przygody w Izerach <3 ). Ale widząc jak szybko wszystko wraca do normy, myślę że już na początku listopada dostanę pozwolenie na powrót do treningów.

niedziela, 20 września 2015

Sprawiedliwość

Niby nie tęsknię, unikam tego tematu, staram się nie przejmować i nie myśleć nad tym. Jednak, nawet spojrzenie na to doprowadza mnie do łez. Wylewam litry na coś, co jest już przeszłością. I nigdy już nie stanie się teraźniejszością. 
Gdzie tu logika? 

Nie licząc mojego kryzysu, pierwszej (chyba) w życiu sprawy, która mnie tak poruszyła, jest dobrze. Nie patrząc na kontuzję, jest wspaniale. 
Obiecałam wam fotorelację, właściwie to sobie, bo jestem jedynym czytelnikiem tego bloga. 
Proszę vverka, ofermo: 




















niedziela, 13 września 2015

IV Bieg na wieżę

Integracja przed finałowa :)
Ten rok nie jest moim najlepszym. Wpadam w kontuzję, wychodzę, mam krótki czas spokoju i od początku. Kiedy mam okres spokoju, gdzie mogę trenować, próbuję nadrobić te tygodnie strat. W środę wróciłam do okresu przerwy. W każdej wolnej chwili smarowałam w siebie różne specyfiki, skutki? Hmmm nie licząc braku tubki altacetu, ibuprofenu i połowie butelki wcierki rozgrzewającej, to... nic. I jak to biec, jak ja ledwo chodzę? 




12.09. Tak jak w zeszłym roku. Tyle, że sobota, nie piątek. Spotykamy się grupą biegaczy, jest nas dobre 50 osób, fajna kameralna impreza. Patrzę na listy startowe, jestem 1 w grupie K, widzę, że jakieś nadzieje we mnie pokładają. Orientacyjna godzina startu 11:10. Idę się rozgrzać. Od czego zacząć? Trucht, dobra decyzja. Luźne 2 kółka wokół placu Jadwigi, nie wykonalne, w połowie zaczynam iść. Załamana, idę i myślę o tym, żeby się wycofać i skończyć ten cyrk. Zaczynam biec, znaczy się, przebierać nogami jak do biegu, ale w tempie marszu. Biegnę. Boli, achiles pokazuje, że jest i nie da mi dzisiaj za wygraną. 

Widać, że nie zmęczona. 



Rozciąganie. Tu sytuacja trochę łatwiejsza, chyba, że mowa o prawej nodze. 
11:04 idę w stronę strefy startowej. Nawiązuję parę znajomości, ludzie patrzą się na mnie jak na wariata, nie dziwię się im. Też o sobie tak myślałam. Idę dalej. Staję na 1 macie. Odważnie. Czekam i czekam. Słyszę "szybko im poszło, za 50 sekund rozpoczynamy start pierwszej serii kobiet". Ekstra myślę. Potem tylko 5...4...3...2...1... i biegnę. Biegnę tak po prostu, zakręt w prawo, achilles krzyczy w niebo głosy, wyrzuca mnie na lewą stronę, jeszcze tylko kilka metrów i schody. Parę schodków, takie tam 218, jakieś 70 metrów nad ziemią. Potem zaczynam iść. I biec. Wchodzę na górę, na twarzy mam banana. Przejeżdżam ręką po achillesie, parzy. Ale to nie był moment na użalanie się nad sobą. Dwa łyki izotonika i mogę biec drugi raz, tyle mam siły. Wszyscy patrzą się na mnie jak na wariata, normalka. Schodzę na dół i myślę sobie "Już po wszystkim, nie załapiesz się do finałów". Próbuję iść, mamy problem. Akcja ibuprofen i wcieramy. Po krótkim czasie zaczynam chodzić. I biegną kolejne osoby.


Ogłoszenie osób zakwalifikowanych do finałów. Jestem tam. CO JA TAM ROBIĘ! Faktycznie, jestem, zajmuję 7 miejsce, co oznacza, że biegnę trzecia. Szans na pudło nie ma, myślę czy się wycofać. Wracam do list z nadzieją, że pomyliłam kartki. Jestem tam nadal. Nie podoba mi się to. Patrzę na prędkość. Widzę ponad 19,5 km/h, pomyłka? Boję się wiedzieć co, byłoby gdybym biegła bez kontuzji, pudło, byłoby możliwe, bardzo realne. 
Znowu trucht, ciężej niż za pierwszym razem, ale da radę. Nagle słyszę, że coś mi strzela, zatrzymuję się i kulawym spacerkiem wracam. Biegnę na suchara, chcę dobrze wyjść na zdjęciu. Trochę rozciągania, skipów na lewą nogę, dużooo kręcenia prawą noga i biegnę. Było lepiej niż w eliminacjach, wolniej, ale lepiej. 4 sekundy różnicy. 

Banana smile!


Dlaczego większość była w prawo!?



Podoba mi się to foto :D 



Incognito

Radość przed startowa :)

Mówią, że jestem ponurakiem. 


Zawody mimo kontuzji skończyłam na 7 miejscu w kategorii kobiet. Za rok pokażę, że to nie był mój dzień. Obecnie ledwo co się poruszam, łykam tabletki, wcieram maści, wcierki i żele. Liczę, że 2 tygodnie mi wystarczą na powrót do zdrowia i formy.