poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Back to school



Już jutro pierwszy dzień szkoły. Kolejne 10 miesięcy użerania się z nauczycielami i spędzanie czasu z osobami, których nie lubię. Kolejne godziny zmarnowane podczas historii, gdw, religii czy wychowania fizycznego. Następne kilkaset stron papieru zmarnowane na "sprawdzanie wiedzy". Całe zawalone popołudnia spędzone na rzeczach, które mam zrobić. Nie no, żartuję. Nie spędzam popołudni nad szkolnymi sprawami. Szkoła, niech zostanie tam gdzie jej miejsce. W szkole.

Dzisiaj robię post z serii "Back to school". Pokażę wam moje przybory, które zabieram do szkoły. Do dzieła!

W tym roku mocno ograniczyłam zeszyty. Posiadam jeden duży zeszyt na kółkach A4 do 5 przedmiotów - biologii, historii, geografii, WOSu i niemieckiego. 


                                                                   

Fajną sprawą są zakładki, dzięki którym łatwo można znaleźć część na odpowiedni przedmiot.



Innym fajnym rozwiązaniem są teczki przed każdym przedmiotem.


Cały zeszyt ma 250 kartek. Spokojnie mi starczy na cały rok.

Na inne przedmioty, podczas których sporo piszemy mam zeszyty 96 kartkowe. Są one na j.angielski, j. polski, matematykę, chemię, fizykę.

Myślę, że na angola, polski i może fizykę mi starczy. Co do reszty to się okaże w trakcie roku :)

Kolejne zeszyty to EDB, religia i zeszyt słówek, który zawsze miałam na końcu normalnego zeszytu. Teraz posiadam osobny (tak jest wygodniej) do angielskiego, a słówka z niemieckiego zapisywać będę na kartce umieszczonej w teczce dużego zeszytu. Wszystkie zeszyty tutaj mają po 32kartki, oszczędzamy papier :) 


Część książek mam już zakupionych i grzecznie czekają na swoją kolej.


W tym roku mam 2 piórniki. 


Zawartość tego mniejszego to długopisy zwykłe do pisania (moje ukochane gwiazdkowe!), kilka kolorowych, linijka, korektor, temperówka, gumka do mazania i ołówek. 


W dużym piórniku mam rzeczy, których na codzień się nie używa np. kredki, niezliczona ilość długopisów, ołówki o różnym stopniu twardości, cyrkiel, ekierki czy kleje.

Wróćmy do zeszytów. Na zajęcia pozalekcyjne mam przygotowane zeszyty - od 32 kartek A5 do 50 kartek A4.


Dodatkowo mam kilka teczek na rzeczy "do zrobienia" i "do oddania''.




Na biologię i być może chemię posiadam organizer. Świetna sprawa, polecam!



Mam jeszcze teczki, zwykłe tekturowe. Na coś się przydadzą.




I oczywiście masę książek na fakultety :))
I bardzo ważna rzecz - LUNCH BOX! Zawsze chciałam mieć duże pudełko (noooo... może nie aż tak wielkie jak to), ale jest genialne. Plastik dobrej jakości, szczelne, duże - 2litry. Nic tylko korzystać :) 



Ostatnią rzeczą jaką wam pokażę jest mały dziennik, właściwie kalendarzyk. Ma śmieszny obrazek na okładce hahah :p


Mam już kupiony bilet miesięczny. Musze podbić legitymację i do roboty. Jutro na 9:00 mam rozpoczęcie czyli siedzenie w kościele i gadanie jaka to szkoła jest wspaniała = żałosne nudy.
Na którą macie rozpoczęcie? :)

3 komentarze:

  1. Na rozpoczęciu nie było aż tak źle. Elka w rubinie pobiła wszystko i nawet w kościele nie było aż tak nudno (nie no żart hahaha).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę częściej robić sobie rany, bo mam śliczny kolor krwi ^^ #Miszel #Wampir hahah :p

      Usuń
    2. Tak właściwie to weź mi na jutro mój plan lekcji z Magdą Gessler i Putinem/Dudą :D

      Usuń